2015-03-25 Aktualności

Sytuacja chorych z zespołem pęcherza nadreaktywnego (ang. overactive blodder, w skrócie OAB) nie zmieniła się od lat. Lekarz może im przepisać na receptę ze zniżką tylko leki zawierające tolterodynę lub solifenacynę – substancje o podobnym mechanizmie działania, które u wielu pacjentów wywołują skutki uboczne (np. suchość w ustach), będące przyczyną przerwania terapii. Chorzy i opiekujący się nimi lekarze mają nadzieję, że nowocześniejszy, skuteczniejszy i lepiej tolerowany lek mirabegron zostanie wpisany na listę leków refundowanych, skoro otrzymał pozytywną rekomendację Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT).

Jednak Ministerstwo Zdrowia zwleka z podjęciem decyzji w tej sprawie. Nie wywiązało się też do tej pory z obietnicy uruchomienia dwóch programów niefarmakologicznego leczenia OAB – zabiegów wstrzyknięcia toksyny botulinowej do ściany pęcherza oraz neuromodulacji krzyżowej. One również mają pozytywną ocenę AOTMiT.

„Skuteczność leczenia pęcherza nadreaktywnego przy użyciu toksyny botulinowej jest spektakularna, jednak pod warunkiem, że iniekcję powtarza się co sześć-dziewięć miesięcy" – ocenia prof. Tomasz Rechberger, kierownik Kliniki Ginekologii Operacyjnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Warto dodać, że w większości krajów UE (m.in. w Niemczech, Austrii, Grecji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii) zabiegi wstrzykiwania toksyny botulinowej do ściany pęcherza są finansowane w 100 proc. z budżetu państwa. „To bezpieczna i nad wyraz skuteczna, ale dosyć kosztowna metoda" – dodaje dr Wojciech Matusewicz, prezes AOTMiT, która zarekomendowała ją w leczeniu zespołu pęcherza nadreaktywnego w maju 2014 r.

Kolejnym możliwym etapem terapii OAB jest stosowana na świecie już od 20 lat neuromodulacja krzyżowa, polegająca na wszczepieniu pacjentowi neurostymulatora nerwów krzyżowych – urządzenia redukującego objawy zespołu pęcherza nadreaktywnego. Osoby kwalifikujące się do tej metody muszą jeździć na zabiegi za granicę (głównie do Niemiec i Szwajcarii), ponieważ w Polsce żaden ośrodek ich na razie nie wykonuje. Leczenie za granicą wiąże się jednak ze skomplikowaną procedurą administracyjną oraz koniecznością uzyskania zgody NFZ i konsultanta krajowego w dziedzinie urologii lub ginekologii. W praktyce więc korzystają z tej możliwości pojedyncze osoby. A AOTMiT wydała pozytywną rekomendację dla tej terapii już we wrześniu ubiegłego roku. Prof. Zbigniew Wolski, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego, nie ma wątpliwości, że zabiegi neuromodulacji krzyżowej powinny być wykonywane wyłącznie w ośrodkach specjalizujących się w urologii czynnościowej. Biorąc pod uwagę niewielką liczbę pacjentów, którzy kwalifikują się do tej metody leczenia, wszczepianiem i kontrolowaniem pracy neuromodulatorów mogłyby zajmować się – według niego – dwa, trzy takie wysokospecjalistyczne ośrodki.

Tymczasem, jak wynika z raportu „Leczenie OAB – gdzie jesteśmy w Polsce?”, opublikowanego w grudniu 2014 r., duża część chorych w Polsce w ogóle nie jest leczonych, przez co są spychani na margines. Rezygnują z pracy, wycofują się z życia rodzinnego i towarzyskiego, popadają w depresję.

 

 

 

 

Copyright © Medyk sp. z o.o