2022-06-01
Artykuł
Zaburzenia lipidowe to nie jest tylko czysta hipercholesterolemia, to może być także aterogenna dyslipidemia, czyli nie tylko zmiany w kontekście cholesterolu całkowitego i tego złego cholesterolu LDL, ale też zmiany w kontekście cholesterolu nie-HDL, który zawiera w sobie ocenę lipoprotein bogatych w trójglicerydy, a wiec i wysokie stężenie również tych trójglicerydów często występujących w otyłości, nadwadze, zespole metabolicznym.
Dysponujemy dokładnymi i wiarygodnymi statystykami zaburzeń lipidowych. Niestety, osób z tymi zaburzeniami jest coraz więcej, bo jeszcze 5–7 lat temu mówiliśmy o 19 mln Polaków, czyli o ok. 50% wszystkich Polaków, a teraz mówimy nawet o 21 mln osób.
GP: Podczas ubiegłorocznego kongresu Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego mówiono m.in. o problemach dotyczących diagnostyki i skutecznego leczenia zaburzeń lipidowych.
Prof. Maciej Banach: Jest mnóstwo przyczyn, które powodują, że ich nie rozpoznajemy i nie leczymy skutecznie. Ten najważniejszy czynnik ryzyka – cholesterol LDL – był przez lata ignorowany. Z jednej strony wynikało to z niewiedzy, braku edukacji pacjentów, z drugiej – z inercji terapeutycznej. Niestosowanie odpowiednich leków, niestosowanie odpowiednich dawek tych leków, statyn przede wszystkim, bardzo szybkie odstawianie statyn z powodu niewielkich bólów mięśniowych albo wzrostu aminotransferaz, co jest błędem w sztuce. Nie zawsze też lekarze potrafią przekonać pacjentów, że stosowanie statyn przedłuża życie. Po roku lub 2 latach terapii tylko 40% osób kontynuowało leczenie, reszta odstawiała albo stosowała statyny w sposób nieregularny. Niektórzy lekarze rodzinni, ale i kardiolodzy, zmniejszali dawki statyn, obawiając się działań niepożądanych. Tymczasem nie należy zmniejszać dawek statyn. Stosujemy je w tych samych dawkach, nawet jeśli osiągniemy cel terapeutyczny. Ponieważ dzięki temu możemy nadal zmniejszać ryzyko incydentów sercowo-naczyniowych.